Czas przybliżyć drogę do Wojanowa. Widzianą również w zdjęciach. Trasa była eksperymentalna i wcześniej nie przemierzana. Okazało się, że odnalezienie trasy zaznaczonej na mapie bywa trudne, a fakt, że szlak jest rzadko przemierzany przez turystów nie ułatwia zadania. „Po bezdrożach” to dobre określenie części trasy przedstawionej poniżej.
Przez pola zagrodzone pastuchem
Zaczynamy w dolnej części Raszowa. Kilkaset pierwszych metrów asfaltówką, a następnie zaraz przy agroturystyce „Rudawy”, skręcamy w prawo w drogę brukowaną. Kończy się bruk i wjeżdżamy na drogę gruntową. To jeszcze nie oznakowany szlak, ale dojedziemy do niego niebawem. Droga gruntowa biegnie dokładnie skrajem Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Jest to pierwszy większy podjazd. Niemal na jego końcu trafiamy na skrzyżowanie dróg, przy którym rozciąga się widok na panoramę Raszowa i góry. „Obowiązkowo” robimy zdjęcie 😉

Chwila odpoczynku i skręcamy w polną drogę. O następnym skręcie w prawo dowiadujemy się napotykając na ogrodzenie z drutu pod napięciem. To tzw. pastuch elektryczny. Niepewnie skręcamy w prawo, bo droga jest nieubita i wygląda jak zwykłe pole. Może jednak nie takie zwykłe to pole bo fioletowe i żółte od kwiatów.

Jedziemy dalej wierząc, że w końcu zobaczymy oznaczenie szlaku – czerwony szlak pieszy. Na mapie trasa biegnie prosto a my trafiamy na kolejny pastuch elektryczny, który już musimy przekroczyć. Na szczęście wygodnym uchwytem ściągamy go, by móc przejechać.

Las pełen much
Po jakimś czasie wjeżdżamy do lasu. Wokół nas chmara much (przynajmniej w okresie letnim). Na szczęście przeważają zjazdy, które przebiegają po szutrowych drogach, więc da się przed nimi uciec. Na zakrętach lepiej uważać z prędkością, bo łatwo można wypaść z trasy. Korytka odwadniające przecinające drogę lepiej pokonywać starając się „podskakiwać” z rowerem, albo zwolnić. Przed wyjazdem sprawdźcie hamulce. Następnie wjeżdżamy na wypłaszczenie obok którego mijamy Marciszowskie stawy. Wyjątkowo malownicze i idealne na spacer. Zaraz potem drewniana wiata obok której grupka turystów siedzi wokół ogniska i smaży kiełbaski. Jest i gitara, więc chyba zapowiada się ciekawy wieczór 😉
Euroregionalny Szlak Rowerowy ER-6
Po jakimś czasie docieramy do skrzyżowania z drogą asfaltową, gdzie skręcamy w lewo. Docieramy do kładki nad Bobrem po prawej stronie. Jej niebieski charakterystyczny kolor zwraca uwagę i ciężko ją przeoczyć. Kładka to urozmaicenie trasy, która biegnie drogami leśnymi lub asfaltowymi.

A taki jest widok z niej. Spoglądamy na dolinę Bobru z porośniętymi brzegami. Odbywają się tutaj również spływy kajakowe.

Po przekroczeniu mostku wjeżdżamy na szlak rowerowy ER-6, którego całkowita długość to 133 km. Biegnie od Lubawki aż do Bolesławca i przebiega przez najpiękniejsze tereny Dolnego Śląska. Niebawem się o tym przekonamy 😉 Pierwszy bardzo charakterystyczny dla polskiej wsi widok pojawia niedługo potem. Traktor pracujący w polu, a tuż obok … bocian. Znowu – zdjęcie musi być, więc zatrzymujemy się i szukamy dobrego ujęcia.

Szlak rowerowy jest bardzo kręty na tym odcinku, więc jazda jest urozmaicona. To, wraz ze zmieniającym się krajobrazem, daje bardzo dużo frajdy, więc nie ma nudy. Droga jest niemal „wolna” od samochodów i również od innych rowerzystów, więc na tłok nie można narzekać. Dodatkowo, raz na jakiś czas, można dojrzeć w oddali domostwo Bilbo Baginsa …

Ciechanowice
Na naszej drodze kolejny cel – Ciechanowice. Malownicze miasteczko z kościołem św. Augustyna, pałacem i wzgórzem parkowym. Ciekawym obiektem jest również Stary Młyn. Na zdjęciach poniżej widać kościół, budynek Starego Młyna (obecnie dom mieszkalny), oraz ogrody w pobliżu pałacu. Pałac jest niedostępny do zwiedzania i ciężko go dojrzeć z drogi. Wokół znajduje się rozległy park, który choć bardzo piękny, zasłania sam pałac. Ogrody znajdują się na przeciwko Wzgórza Parkowego, który pięknie prezentuje się z perspektywy drogi ER-6.



Poniżej mapka z przebiegiem trasy przejazdu przez Ciechanowice. Na odcinku pomiędzy mostami na Bobrze droga ER-6 przebiega wzdłuż rzeki, inaczej niż trasa przedstawiona poniżej. Jednak uważam, że trasa zaznaczona poniżej jest bardziej malownicza.
Dalsza droga do Wojanowa
Dalsza droga przebiega przez Miedziankę, Janowice Wielkie i Trzcińsko. Poza podjazdem do Miedzianki, dalsza trasa to przyjemna „pozawijana” droga asfaltowa. Jedziemy równolegle do Bobru, spoglądając na Sokoliki i Krzyżną Górą – jedne z „flagowych” szczytów Rudaw Janowickich! Widać je jak na dłoni, a my jedziemy sobie spokojnie niemal płaską trasą. Marzenie 🙂 Po drodze mijamy też szkoły wspinaczki, pola namiotowe i miejsca popasu koni – turystyka konna też się tu odbywa.









Te „jamy” z otworami to wg mnie dawne spichlerze. Jedne w lepszym, drugie w gorszym stanie. Wciąż jednak urozmaicają krajobraz. Choć przyjemnie byłoby je zobaczyć w lepszej formie. Ciekaw jestem tylko w jaki sposób można byłoby je wykorzystać. Może jakiś punkt w którym turysta może się zatrzymać i przeczytać coś o historii Rudaw? A może zorganizować coś w stylu wycieczki śladami dawnych spichlerzy? Głośno myślę, ale widok starych zaniedbanych budowli zawsze rodzi we mnie pomysły jak można je zaaranżować.
Ostatnim punktem na drodze do Wojnowa jest mostek, z którego widać znowu bieg Bobru. Tym razem widok w górę rzeki. Przekraczamy go i stąd już tylko prosta droga do pałacu w Wojanowie. Ciężko go przeoczyć, bo razem z folwarkiem stanowi duży kompleks. Więcej na jego temat znajdziecie tutaj.
To wszystko na dziś.
Do zobaczenia na szlaku!
Ty naprawdę masz oko do pięknych pejzaży 🙂 Wszystkie zdjęcia tutaj jako żywo nadają się na tapetę na ścianę, albo chociaż na kompa 🙂 Dziękuję za taką ciekawą wycieczkę!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki wielkie! Planuję niebawem przedstawić również inne ciekawe propozycje jak chodzi o fotografię 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba